sobota, 27 sierpnia 2011

impossible?

Zamiast byc monotonna i skupiac sie caly czas na jednym temacie pomyslalam ze fajnie bedzie, jesli wam opowiem o innych ciekawych rzeczach, ktore mnie tutaj postykaja.

Zaczne od tego, ze takiego baniaka blogoslawienstwa jaki mi sie przelewa na glowe to sie w ogole nie spodziewalam! Mam dach nad glowa, nie musze placic za jedzenie, a dodatkowo, jak niechcacy mi sie cos wymsknie o jedzeniu jakie lubie, albo na co mam ochote, robia wszystko zeby mi to zapewnic.
Ale trzy dni temu, to przezylam szok (pozytywny, oczywiscie) -> przychodze do pracy i ide do swojego biurka, a na nim ogromny bukiet z 18 zolto-pomaranczowych roz, duze pudelko z ferrero roche (nie wiem jak to sie pisze;P) i jakas kartka z podpisem "Carolean". Pomyslalam sobie, ze pewnie na chwile polozyli to na moim biurku, bo jest na wylocie, zeby dac to jako prezent dla szefowej, ktora ma tak samo na imie jak ja. Jednak kiedy zaczelam rozpakowywac swoje rzeczy przy biurku, dziewczyny od razu do mnie podbiegly i sie pytaja od kogo te kwiaty.
No myslalam, ze 'pryma-aprylis' mi robia!
Byly przekonane, ze to od mojego Filipa. Nie znam ich tak dobrze, ale wiem, ze Shannon i Karl to 'jajcarze', wiec myslalam, ze to zart i nie wierzylam im. W koncu kazaly mi otworzyc kartke. Otworzylam, przeczytalam, ale nadal nie rozumialam. Przeczytalam jeszcze raz, i okazalo sie, ze to szefowa calej tej kliniki chciala mnie w szczegolny sposob powitac w organizacji i zyczyc udanego i owocnego pobytu.
Jak zrozumialam o co chodzi, to kopara mi opadla az do podlogi... Nie wiedzialam, co mam zrobic, jak sie zachowac. Nigdy nikt mnie tak nie uhonorowal. Poszlam przytulic szefowa i podziekowac jej. Bylam oniemiala przez kolejne poltorej godziny...

Jeszcze inna smieszna sytuacja jaka sie przydazyla mi w ostatnia niedziele. Po kosciele Karl i Shannon sa dosc 'rozchwytywani', zeby zamienic z nimi pare slow. Wtedy albo chodze za nimi i poznaje nowych ludzi, albo siadam w jednym miejscu i czekam. W kazdym badz razie, Karl rozmawial z zona pastora. Spytal ja, czy byla na nartach w tym tygodniu (narty w lecie, to troche dziwne, ale nie zastanawialam sie nad tym za bardzo, bo nie uczestniczylam w rozmowie...). Po chwili Karl spytal sie mnie czy kiedykolwiek jezdzilam na nartach wodnych.
Nartach wodnych?!
Oczywiscie, ze nie jezdzilam. Spytal, wiec, czy narty wodne znajduja sie na mojej liscie 'to do' - rzeczy do zrobienia w zyciu.
Narty wodne?!
Powiedzialam, ze na mysl mi to nie przyszlo, tak to bylo dla mnie odlegle i malo prawdopodobne. Powiedzial wiec, ze jesli chce, to moge sprobowac podczas mojego pobytu tutaj.
WOW! NARTY WODNE! ! !

Wracajac moze do mojego ulubionego tematu;) Dwa dni temu okazalo sie, ze moge pojechac na niesamowite szkolenie do Dullas City, w Teksasie. Jest to niesamowite szkolenie dotyczace edukacji mlodziezy o chorobach przenoszonych droga plciowa, przedstawienie najnowszych wynikow badan, jak prowadzic profilaktyke ryzykownych zachowan seksualnych wsrod mlodziezy. Bardzo klasowe i szanowane szkolenie w Stanach, na koniec ktorego dostaniemy certyfikaty. Organizacja Life Choices postanowila wyslac jednego swojego pracownika i MNIE na to szkolenie, co oznacza, ze wszystko zostaje przez nich oplacone!

Wiecie... nie ma rzeczy niemozliwych dla naszego Boga...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz